poniedziałek, 11 maja 2009

Gość w mazurskim domu

Wróciliśmy z Mazur. Z ciężkim sercem wyjeżdżałam, byłam tam po raz pierwszy i po prostu zakochałam się w tamtych okolicach. Takiego spokoju to ja w życiu nie doświadczyłam jeszcze :)
Kociaki po prostu zwariowały gdy nas zobaczyły. Tata się nimi opiekował, ale wygląda na to, że i tak stęskniły się strasznie... mam nadzieję, że za mna, a nie za jedzeniem ..hmm... Najbardziej stęskniony był Bursztynek. Biedaczysko nie odstępował mnie całą niedzielę na krok. Umościł się na moich kolanach i tylko pomiaukiwał cichutko.
Wracając jednak do Mazur - oto fotorelacja z odwiedzin jakie nam sie przydarzyły pewnej nocy :) Przyszła sobie przepiękna kicia o niebieskich oczach, kocurek w zasadzie, odważny był niezwykle - wpakował się do domu bez pytania, wychciał jedzonko i nie chciał sobie pójść. Nie miałam ochoty go wyganiać, ale wyobraziłam sobie, że pewnie właściciel go szuka i tylko to zmotywowało mnie do wystawienia kocurka za drzwi. Ktoś mi powie jaka to rasa? Ja stawiam na kota balijskiego. Kicia była niezwykle przyjacielsko nastawiona, domagała się głasków, i paszcza się jej nie zamykała.



2 komentarze:

Bura.kotka.z.podworka pisze...

Kocurki wiejskie najczęściej nie są szczęśliwe w swoich wiejskich domach. Widocznie ten kocurek szuka dla siebie lepszego miejsca....

Blog Leonka pisze...

Wydaje mi się, że to kotek tajski :)
Nasz, tak samo lubi spacery i śpiewy :)