Dżinksiu - w sobotę byliśmy u weta ponownie. Kicior czuł, że cos się święci i za żadne skarby świata nie chciał wleźć do transportera.. trzeba było go tam na siłę wepchnąc i szybko zamknąć, bo cholera wykonała zwrot i już wystawiała pysk na zewnątrz. W aucie transporter nakryłam kocem, bo kocur wył jakby go ze skóry obdzierano. Uspokoił się dopiero na miejscu jak zaczęłam go głaskać. Wet wyczyścił kociusiowi uszy i zaaplikował kolejny zastrzyk - podobno ostatni. Dostałam też tabletkę na robale, ale tym, jak ją kocurkowi podać, będę się martwiła dopiero w sobotę.
Stan kotecka oceniam na zadowalający. Sierść odrosła, nabrała blasku, kiciorek zrobił się jakby bardziej żwawy. Nie jest zachwycony tym, że jest trzymany w zamknięciu, ale to dla jego dobra. W październiku czeka go zabieg.
Maleńtasy dokazują z każdym dniem coraz bardziej i przemierzają pokoje z prędkością światła i dzikim "mrrraauu!". Mają tez wampiryczne zapędy - wchodzący do pokoju człowiek witany jest gryzieniem w kostkę.
Wczoraj odkryły że wujek Rudi może służyć jako przytulanka i raz siedziały wtulone w jego puchatą sierść, a jak im sie znudziło kładły się na poduszce tuż przed moim nosem.
Suzi - na jej widok kociątka aż skaczą z radości. Podbiegaja i od razu walą Suzika łapami po nosie - to ma niby być zaproszenie do zabawy. Suzince to najwyraźniej nie przeszkadza, bo albo kładzie się na podłodze i pozwala by małe gryzły ją po nosie i drapały po łebku, albo przewraca nosem delikwenta i sama go delikatnie podgryza tu i ówdzie.
Oseńka z trudem toleruje harce Suzi z kociątkami. Czasami trzeba ją trzymać żeby nie zaatakowała Suzi. Jakoś jej sie pychol zaokrąglił - czyżby kizia mizia przytyła? Zorientowała się też (ciekawe czy zgapiła od Białaski), które z okien jest oknem naszej sypialni. Dziś o 5 rano darła pod wspomnianym oknem paszczę na cały regulator domagając się wpuszczenia do domu.
Stan kotecka oceniam na zadowalający. Sierść odrosła, nabrała blasku, kiciorek zrobił się jakby bardziej żwawy. Nie jest zachwycony tym, że jest trzymany w zamknięciu, ale to dla jego dobra. W październiku czeka go zabieg.
Maleńtasy dokazują z każdym dniem coraz bardziej i przemierzają pokoje z prędkością światła i dzikim "mrrraauu!". Mają tez wampiryczne zapędy - wchodzący do pokoju człowiek witany jest gryzieniem w kostkę.
Wczoraj odkryły że wujek Rudi może służyć jako przytulanka i raz siedziały wtulone w jego puchatą sierść, a jak im sie znudziło kładły się na poduszce tuż przed moim nosem.
Suzi - na jej widok kociątka aż skaczą z radości. Podbiegaja i od razu walą Suzika łapami po nosie - to ma niby być zaproszenie do zabawy. Suzince to najwyraźniej nie przeszkadza, bo albo kładzie się na podłodze i pozwala by małe gryzły ją po nosie i drapały po łebku, albo przewraca nosem delikwenta i sama go delikatnie podgryza tu i ówdzie.
Oseńka z trudem toleruje harce Suzi z kociątkami. Czasami trzeba ją trzymać żeby nie zaatakowała Suzi. Jakoś jej sie pychol zaokrąglił - czyżby kizia mizia przytyła? Zorientowała się też (ciekawe czy zgapiła od Białaski), które z okien jest oknem naszej sypialni. Dziś o 5 rano darła pod wspomnianym oknem paszczę na cały regulator domagając się wpuszczenia do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz